wyświetlenia
438 dni na pełnym oceanie
W listopadzie 2012 roku Alvarenga wyruszył wraz ze 22-letnim pomocnikiem Ezequielem Córdobą na dwudniowy połów u wybrzeży Meksyku. Podczas wyprawy zaskoczyła ich gwałtowna burza, która zniszczyła wyposażenie łodzi i wyrzuciła ich daleko poza kurs.
Bez możliwości kontaktu, sterowania łodzią czy wezwania pomocy, obaj mężczyźni zaczęli dryfować przez kolejne miesiące. Alvarenga później opowiadał, że przetrwał pijąc wodę deszczową, jedząc ryby łapane gołymi rękami, ptaki siadające na łodzi, a nawet surowe żółwie.
Warunki były ekstremalne - upał, nocne chłody, palące słońce i nieustanne poczucie bezsilności na środku oceanu.
Towarzysz nie przeżył
Ezequiel Córdoba, młodszy i mniej doświadczony, nie poradził sobie z trudami wielomiesięcznego dryfowania. Według relacji Alvarengi, po około trzech miesiącach zmarł w wyniku odwodnienia i wycieńczenia. Alvarenga twierdził, że ciało swojego towarzysza pozostawił na oceanie po kilku dniach żałoby, a sam kontynuował walkę o przetrwanie.
Ocalenie po ponad roku
W styczniu 2014 roku, po 438 dniach, łódź z wycieńczonym Alvarengą dopłynęła do atolu Ebon na Wyspach Marshalla. Jego odnalezienie obiegło światowe media. Lekarze stwierdzili, że mimo stanu skrajnego wyczerpania i odwodnienia, mężczyzna nie miał trwałych uszkodzeń zdrowia - co uznano za cud.
Niespodziewany pozew o milion dolarów
Rok po powrocie, w 2015 roku, rodzina Ezequiela Córdoby złożyła przeciwko Alvarendze pozew na kwotę 1 miliona dolarów. Oskarżyli go o kanibalizm, twierdząc, że zjadł ich syna, aby przetrwać. Nigdy nie przedstawiono jednak żadnych dowodów na poparcie tej tezy.
Eksperci, którzy analizowali przypadek, podkreślali, że Córdoba najprawdopodobniej zmarł naturalnie - z powodu odwodnienia, wychłodzenia i wycieńczenia - a nie z powodu jakichkolwiek działań Alvarengi. Sąd ostatecznie oddalił pozew jako bezzasadny.
Niezwykły przykład ludzkiej wytrzymałości
Alvarenga przez lata stanowczo zaprzeczał oskarżeniom, podkreślając, że nigdy nie skrzywdził Córdoby. Jego historia jest dziś uznawana za jeden z najdłuższych i najlepiej udokumentowanych przypadków przeżycia na otwartym oceanie.
Choć udało mu się wrócić do świata żywych, nie uniknął dramatów po powrocie – jednak ostatecznie oczyścił swoje imię. Jego opowieść przypomina, że granice ludzkiej wytrzymałości potrafią być znacznie dalej, niż mogłoby się wydawać.
Rozmowy na Facebooku