wyświetlenia
Cóż takiego musiało się wydarzyć w jej życiu, że nawet syn nie chciał spędzać z nią czasu? Odeszła samotnie i w cierpieniach.
Katarzyna Sobczyk a właściwie Kazimiera Sawicka zmarła 28 lipca 2010 roku. Niestety, w ostatnich chwilach życia była zupełnie sama. Jej syn nie przyjechał z wizytą, choć bardzo tego pragnęła.
Jej piosenki znają wszyscy. „Nie bądź taki szybki Bill”, „O mnie się nie martw” czy „Trzynastego” podbijały polski świat muzyki i szybko przyniosły artystce ogromną sławę.
Zdobywała nagrody, wygrywała plebiscyty i festiwale, lecz nie zrobiła kariery na miarę swego talentu. Pod koniec życia zaznała biedy i upokorzeń. Trochę z winy losu, ale trochę i z własnej. Przez lata mieszkała w Ameryce wierząc, że zrobi tu wielką karierę jednocześnie zostawiając rodzinę i syna Polsce. Ale za oceanem, pozostała tylko jedną z wielu artystek zza "żelaznej kurtyny", żyjących z dnia na dzień
Po wielu latach spędzonych w Chicago, wróciła do Koszalina z powodu zaawansowanego nowotworu piersi. Chciała ostatnie momenty swojego życia spędzić z synem i jego przyszłą żoną.
Jednak burzliwa młodość i wyjazd do USA zniszczyły relacje z synem który nie czuł przywiązania do ciągle nieobecnej matki.
"Zakochałam się w Henryku Fabianie, takim piosenkarzu, i wyszłam za mąż. Miałam 20 lat i urodziłam syna Sergiusza, który dorastał beze mnie" - wspominała w jednym z wywiadów
Po powrocie sprawy rodzinnie nie układały się za dobrze i nie udało się odbudować zerwanych więzi.
„Bywało, że dzwoniła do mnie i płakała, że jest sama. Nawet w Sylwestra czy Boże Narodzenie Kasia była sama w szpitalu. Miała żal do syna Sergiusza, że poświęca jej za mało czasu. A ona tak bardzo chciała, żeby on grał z nią na gitarze podczas koncertów” – mówił znajomy gwiazdy w rozmowie z SE.
Niestety, nowotwór był już na tyle zaawansowany, że leczenie i terapie nie przynosiły poprawy i ulgi. Katarzyna Sobczyk zmarła samotnie 28 lipca 2010 roku.
Źródło: pomponik.pl, twojenowinki.pl
Rozmowy na Facebooku