wyświetlenia
Jednak, żeby ktoś się mógł spokojnie bawić to ktoś musi w tym czasie pracować.
Mowa tutaj oczywiście o nauczycielach, którzy wyjeżdżają ze swoimi uczniami na wycieczki jako opiekunowie. Chociaż spada na nich wtedy ogromna odpowiedzialność, wynagrodzenie, jakie im za to przysługuje, przyprawia o zawrót głowy.
O ile wydawać by się mogło, że wycieczki szkolne są dla uczniów i nauczycieli wspaniałą formą oderwania od codziennej rzeczywistości, nic bardziej mylnego. Wielu pedagogów otwarcie przyznaje, że za tego typu wypady nie dostają uczciwego i godziwego wynagrodzenia. Ich zdaniem przez większość czasu pracują za darmo.
– „Jesteśmy odpowiedzialni za bezpieczeństwo uczniów przez cały wyjazd, a płaci się nam tak, jakbyśmy prowadzili lekcje w szkole, a wieczorami mieli wolne. W związku z tym przez większość czasu pracujemy za darmo” – mówi w rozmowie z WP Kobieta, Paweł Lęcki, nauczyciel z Trójmiasta.
Świeżo upieczona nauczycielka już niebawem ma udać się na 14-dniową wycieczkę. Wycieczkę w trakcie której z pewnością nie odpocznie, bo cały czas będzie musiała dbać o bezpieczeństwo uczniów. Mimo tego, że czekają ją dwa tygodnie pracy bez przerwy, otrzyma standardowe wynagrodzenie.
Jak to się ma do kilkunastu godzin tygodniowo przepracowanych w szkole, jeśli w ciągu tygodnia przepracuje 168 godzin bez przerwy? Rachunek w tym przypadku jest stosunkowo prosty. W 2019 roku nauczyciel zarabia średnio 3380 zł brutto. Daje to 845 zł brutto za tydzień pracy. Jeśli nauczyciel wyjeżdża na 7-dniową wycieczkę, gdzie non stop pełni rolę opiekuna (24 h/dobę), wychodzi, że na godzinę zarabia 5 złotych brutto.
W teorii nauczyciel może domagać się dodatkowego wynagrodzenia jeśli pracuje dłużej niż 8 godzin dziennie i 40 tygodniowo i nie są to godziny spędzone przy tablicy. Dyrektorzy jednak zwykle nie respektują tego prawa z prostego powodu. W Karcie Nauczyciela nie ma żadnej wzmianki na temat godziny nadliczbowych. Inaczej wygląda to w przypadku godzin ponadwymiarowych, które tyczą się osób zatrudnionych w niepełnym wymiarze godzin. Pedagodzy, którzy pracują na pełen etat teoretycznie mogą domagać się wypłacenia pieniędzy za nadgodziny wyrobione w trakcie wycieczek na drodze sądowej. Mało kto decyduje się na to rozwiązanie.
Oczywiście podczas dłuższych wycieczek dochodzą do tego jeszcze weekendy. Dyrekcja szkoły zwykle zapewnia o wypłaceniu za te kilka dni dodatkowego świadczenia, ale kwota ta i tak w żaden sposób nie będzie adekwatna do poświęconego czasu, pracy i odpowiedzialności.
– „Musimy mieć oczy dookoła głowy. Na wyjazdach często zdarzają się sytuacje, gdy nie jest tak łatwo zapanować nad grupą ludzi, np. na dworcu. Poza tym dzieci, szczególnie te ze szkoły podstawowej, mają bardzo bujną wyobraźnię i często potrafią zrobić coś nieprzewidywalnego. Musimy ich pilnować zarówno w trakcie zwiedzania, jak i w czasie wolnym” – twierdzi Paweł Lęcki.
Problem rośnie wraz z wydłużaniem się czasu trwania wycieczki. Nauczyciele są wtedy bardziej obciążeni, bo dochodzi tutaj jeszcze organizacja planu wycieczki, co w przypadku dużej grupy jest sporym wyzwaniem.
– „Trzeba sprawdzić atrakcje, przekalkulować koszty, zarezerwować bilety, wyżywienie czy autokar. To wszystko robimy w swoim wolnym czasie i to już na długo przed wyjazdem.”
Wyobraźnia uczniów nie zna granic i nie ulega to najmniejszej wątpliwości. Dzieci na wycieczkach szkolnych zwykle chcą pokazać na co je stać. Przez to przychodzą im do głowy najróżniejsze, niekiedy bardzo nieodpowiedzialne pomysły.
– „Gdy siedzą w pokojach, przychodzą im do głowy głupie pomysły. Raz urządzili sobie zawody, kto dłużej wytrzyma zamknięty w szufladzie na pościel” – przyznaje Jolanta, nauczycielka z Krosna.
Nieustanne czuwanie przyczynia się do tego, że nauczyciele często po wycieczkach są wycieńczeni. Potrzebują czasu na dojście do siebie. Dzieje się tak, bo muszą kontrolować wszystko w dzień, jak i w nocy.
Jak widać po tych opisach, takie wycieczki to raczej nie jest czas odpoczynku tylko ciężkiej pracy
Źródło: polubione.com
Rozmowy na Facebooku