wyświetlenia
Rodzice małego dziecka cieszyli się na myśl o pierwszym wieczorze spędzonym tylko we dwoje, od długiego czasu.Joshua Marbury i Alicia Quinney zostawili rocznego synka pod opieką niańki. Para była przekonana, że powierzyła swoje dziecko w dobre ręce, niestety rzeczywistość okazała się inna...
Po powrocie do domu, Alicia zauważyła, że na twarzy chłopca widnieją ślady pobicia. Choć sprawa została zgłoszona na policję, to co wydarzyło się potem, zakrawa na absurd.
Zgodnie z panującym w stanie Oregon prawem, aby sprawca został skazany, sama ofiara musi wpierw złożyć zeznania. Co jednak, gdy ofiarą jest małe dziecko?
26-letni ojciec chłopca zamieścił na Facebooku post w którym opisał całą sprawę.
Zwykle nie dzielę się sprawami rodzinnymi na portalach społecznościowych, jako że cenię sobie prywatność moją i mojej rodziny. Teraz jednak, jestem do tego zmuszony. Około dwa miesiące temu, mój roczny syn został uderzony w bok głowy przez naszą opiekunkę (nie będę tu podawać danych osobowych). Lekarze powiedzieli, że obrażenia były na tyle silne, że małemu groziła nawet śmierć. Największym absurdem całej tej sprawy jest to, że opiekunka sama przyznała się do popełnionego czynu, ale nie została ona aresztowana, ponieważ mój (roczny!) syn nie jest w stanie zeznać, że został pobity. Przez to, sąd nie chce uznać historii jako wiarygodnej. Trudno mi wyrazić jak bezsilną wściekłość czuję wobec takiego obrotu sprawy. Dlaczego prawo chroni sprawcę a nie ofiarę? Ofiarę którą jest małe dziecko! Dowody pobicia są wyraźne, na boku twarzy mojego syna widnieje odcisk ręki. Czy w takim razie zarzut o morderstwo również mógłby zostać oddalony z tak idiotycznego powodu? W końcu martwa osoba też nie jest w stanie złożyć zeznać. Po prostu brak mi słów...
Źródło: http://www.oregonlive.com
Rozmowy na Facebooku